To nie warto, nie, już nie warto,
tamte usta to była pomyłka.
Ostatni raz pamiętam czwartą
a potem nagle zamilkłam.
Kilka spoconych, ciężkich oddechów,
chyba Twoje rzęsy na szyji.
Parę nieznacznych uśmiechów
i tyle z tamtej chwili.
Dwie pary zawstydzonych dłoni,
najsłodsza słoność na ustach.
Krew szalona, pulsująca na skroni,
czarnść i pustka…
Piorun jak sierp przecinający noc,
zapach i smak tamtego papierosa.
Alkohol miał chyba podwójną moc,
ścinał czujność i wtyd jak kosa.
Zakochałabym się w tamtym błękicie,
cieszyłabym chwilami dwiema.
Gdyby nie to złudne życie,
gdyby nie to, że Ciebie poprostu nie ma.
Wróżę z brudnej karty.
Owinięci w błękitne prześcieradło.
Nawet gdybyś wtedy był uparty,
to i tak by wszystko przepadło.